Hermiona
Granger i George Weasley, po tym jak przenieśli się do Dziurawego
Kotła
za pomocą sieci Fiuu, maszerowali Pokątną w poszukiwaniu niedawno otwartej księgarni
Erudyta. Tam była Gryfonka miała
zapytać, czy ogłoszenie o pracę jest nadal aktualne. Praca ta wydała się
dziewczynie idealna na otrząśniecie się po wszystkich nieprzyjemnych
wydarzeniach, które ją spotkały w ostatnim czasie.
Hermiona i George szli śmiejąc się,
ponieważ wspominali dawne, dobre chwile, które przeżyli razem w Hogwarcie. Wszelkie
jej obawy, co do intencji Geroga, które pojawiły się przez incydent w salonie -
zniknęły na dobre. Nagle dziewczyna zatrzymała się.
-To tutaj - powiedziała i spojrzała
na Georga. - No, to idę. - Uśmiechnęła się do rudzielca.
-Idź,
ja w tym czasie zajdę do Miodowego Królestwa, żeby kupić ci coś na pocieszenie.
Pracę dostaniesz na pewno i na pewno będziesz płakać, kiedy dowiesz się, że
będą ci płacić pół galeona za godzinę. - George wyszczerzył zęby w uśmiechu i
uciekł unikając łokcia Hermiony, który z pewnością dotkliwie trafiłby go w
żebra.
Dziewczyna pokręciła głową z
dezaprobatą zerkając na uciekającego Wesleya i patrząc na obiekt jego kpin,
weszła do środka.
***
-Z takimi predyspozycjami może pani
pracować wszędzie, chociażby w Ministerstwie Magii. I to na wysokim stanowisku!
-Mimo wszystko chciałabym pracować
tutaj. - Odparła Hermiona uśmiechając się do Thomasa, właściciela nowej
księgarni.
- W takim razie, nie pozostaje mi
nic innego niż panią zatrudnić, pani Granger. - Mężczyzna również się
uśmiechnął.
Był wyjątkowo przystojny i bardzo
spodobał się Hermionie, lecz dystans, który się w niej zakorzenił przez
ostatnie wydarzenia sprawiał, że ograniczyła się jedynie do delikatnego
uśmiechu w jego kierunku.
Należał do grupy wysokich mężczyzn.
Nawet bardzo wysokich, na oko Hermiony miał około 190cm wzrostu. Gęste czarne
włosy miał w nieładzie, który bezbłędnie do niego pasował. Jego czarne, jak dwa węgielki oczy w ciemnej
oprawie gęstych rzęs przysłaniały okulary, które znajdowały się na idealnie
prostym nosie. Usta miał pełne, bladoróżowe, a jego urodę dopełniała równo
przycięta, zadbana broda.
-Panno Granger - odpowiedziała
Hermiona znowu się uśmiechając. - Nie mam męża. - Dodała. - Kiedy mogłabym
zacząć?
-Myślę, że od najbliższego
poniedziałku. - Odpowiedział Thomas, po czym odłożył dokumenty, które trzymał w
rękach, zdjął okulary i uważnie przyjrzał się siedzącej przed nim młodej
kobiecie. - Pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Proponuję pani na początek
dziesięć galeonów na godzinę. Z czasem może zasłuży pani na podwyżkę. - Znów
się uśmiechnął, tym razem puszczając zaskoczonej dziewczynie oczko.
- Świetnie! Super! Bardzo panu
dziękuję! - Ucieszyła się i poderwała się z krzesła, żeby uścisnąć mężczyźnie
dłoń. Nie zgadzała się, co prawda z Georgem, że jej godzinna stawka wyniesie
pół galeona, ale nie sądziła też, że przekroczy pięć galeonów. Ale… chyba przesadziłam z tym entuzjazmem…
- dodała w myślach i zarumieniła się niczym pensjonarka z powrotem siadając na
krześle. Tym razem to mężczyzna wstał i podszedł, żeby uścisnąć jej dłoń
uśmiechając się do niej rozbrajająco. Widać było, że rozbawiła go jej reakcja.
- W takim razie do poniedziałku. - Powiedział,
na co dziewczyna jedynie nieśmiało spuściła wzrok. - Panno Granger. - Dodał,
kiedy ta wychodziła ze sklepu.
***
-Serio? Zabrałaś ze sobą tego
pajaca, a nam nawet nie powiedziałaś, że idziesz na rozmowę o pracę? - Jęknął
Ron leżąc na łóżku i zakrył głowę poduszką.
Hermiona i George wrócili objadając
się czekoladowymi żabami i od razu ruszyli do pokoju Rona i Harrego, żeby
przekazać nową wiadomość.
- A co dokładnie będziesz tam robić?
I jakie będą twoje zarobki? I oczywiście, od kiedy zaczynasz? - zapytał Harry
ignorując reakcję przyjaciela. Stwierdził, że powinien być bardziej wyrozumiały
w stosunku do swojej przyjaciółki. W końcu nie wiedzieli, co przeżyła, kiedy
nie odzywała się przez rok od śmierci swojej mamy.
-Jak to w księgarni, będę układać,
sprzątać, sprzedawać, ogólnie będę zajmować się sklepem, a Thomas będzie
załatwiał sprawy papierkowe. Dostałam 10 galeonów na godzinę i zaczynam od
poniedziałku. - Wyszczerzona Hermiona usiadła po turecku obok Harrego. - Jest,
co opijać chłopaki! To już za cztery dni! - Dodała i padła na łóżko rozkładając
szeroko ręce. Wszystko zaczyna się układać. Wszystko zaczyna schodzić na dobre
tory. W końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz