- Na gacie Merlina. Co się dzieje z
moją głową? - Wyszeptał Ron zaraz po przebudzeniu. Pierwsza rzecz, którą chciał
zidentyfikować, to miejsce swojego aktualnego pobytu, ale żeby to zrobić musiał
najpierw otworzyć oczy.
Powoli i z ogromnym wysiłkiem
spróbował odkleić od siebie powieki. Rozmazany obraz nie przedstawiał w
zasadzie niczego konkretnego, ale po kilku mrugnięciach zaczynał nabierać
ostrości, a on sam zastanawiał się, kto nad nim stoi. Kiedy udało mu się
odzyskać upragnioną ostrość stwierdził, że to nie ktoś, a coś nad nim stoi. A
konkretniej - żółty fotel Ginny.
- Co jest grane? - Zapytał sam
siebie.
-Właśnie, co jest grane? - Usłyszał
jęk dochodzący z drugiego końca pokoju.
Ron zaczął zastanawiać się, czy nie
ma przypadkiem halucynacji, bo w pokoju nie było nikogo oprócz niego samego,
ale jego wątpliwości zostały rozwiane, kiedy z szafy z głośnym "Ała"
wypadł Harry.
-Stary, coś ty tam właściwie robił?
- Zapytał Ron nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację.
-Sam chciałbym wiedzieć… -
powiedział zaskoczony Harry i podniósł się z podłogi. - Dobrze, że chociaż moje
okulary zostały na swoim miejscu - ucieszył się Harry i zaczął poprawiać lekko
przekrzywiony przedmiot swojej radości.
- O widzę, że już wstaliście - w
drzwiach pokoju pojawiła się Hermiona, która wcale nie wyglądała jakby jej poranek,
chociaż w najmniejszym stopniu przypominał ten, który przeżyli chłopcy.
-Hermiono… - zaczął Ron. Nie chciał,
co prawda znów wyjść na tego mniej poinformowanego, ale ciekawość wzięła górę.
- Czy ty wiesz, co się tutaj stało? Dlaczego ja leżę pod fotelem, a Harry był w
szafie?
- Nic nie pamiętacie z dzisiejszej
nocy? - Hermiona wyszczerzyła się na wspomnienie ostatnich wydarzeń i spojrzała
na chłopaków, którzy smętnie pokręcili głowami na znak swojej niewiedzy. - Ah
chłopcy, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie z was jeszcze dzieciaki. - Powiedziała
dziewczyna i usiadła na łóżku. - Rozmawialiśmy pijąc Ognistą Whiskey o
przeróżnych rzeczach. W końcu zeszło na temat zabaw, w które bawią się dzieci
mugoli i dzieci czarodziejów. Harry i ja doszliśmy do wniosku, że zabawa w
chowanego była jedną z najlepszych, a ty - tu Hermiona uniosła brwi i
uśmiechnęła się do Rona - koniecznie chciałeś ją wypróbować.
- Hehe - zaśmiał się szyderczo
Harry.
- Na twoim miejscu bym się tak nie
śmiała Harry, bo ty schowałeś się do szafy, - powiedziała Herremu Hermiona. - A
Ronald wlazł pod fotel, nie wiem w zasadzie, co sobie myślałeś, że jesteś taki
mały, czy taki żółty? - Zwróciła się do rudzielca śmiejąc się półgębkiem.
-A ty? Co ty zrobiłaś w tym czasie?
- Zapytał zaczerwieniony Ron chcąc zmienić temat na taki, który mniej go będzie
kompromitował.
-A ja poszłam do twojego łóżka spać
- odpowiedziała Hermiona tym razem nie wytrzymując i śmiejąc się do rozpuku. -
A teraz chodźcie jeść, śniadanie gotowe. - Zakończyła swoją wypowiedź, gdy trochę
opanowała napad radości.
Chłopcy zaczęli gramolić się z
podłogi ze zwieszonymi ze wstydu głowami, choć w duchu sami z siebie mieli ubaw
po pachy.
Hermiona zaś doszła do wniosku, że
nigdzie nie czuje się tak dobrze, jak w towarzystwie tych dwóch młodych
mężczyzn. To oni podnoszą ją każdego dnia na duchu, to dzięki nim ma odwagę
kroczyć twardo po ziemi i nie dawać się pokonać trudnościom losu. I wreszcie,
to oni sprawiają, że jej ostatnie przeżycia wydają się odległym wspomnieniem.
Dziewczyna spojrzała przez ramię na
obiekty swoich rozmyślań i doszła do wniosku, że kocha te duże dzieci. Harry
szedł drapiąc się po głowie z miną mówiącą, że przez długi czas nie zamierza
spożywać alkoholu, a tuż za nim wlókł się Ron śmiejący się pod nosem, zapewne z
własnej głupoty.
-Witaj Harry, cześć Ron. Cud, że
Hermionie udało się was dobudzić. - Przywitał się z chłopcami Artur Weasley.
- Cud, że Hermiona w ogóle ich
ZNALAZŁA - dodał ze śmiechem George akcentując ostatnie słowo. Harry i Ron
spojrzeli na siebie, widocznie ich nocna zabawa była wszystkim doskonale znana.
- Wstaliście wreszcie - powiedziała
Molly, która właśnie weszła do kuchni. - Jedzcie, naleśniki zaraz wam wystygną.
- Więc Hermiono…- Zaczął pan
Weasley, co natychmiast przerwała mu jego żona:
-Arturze, skoro masz dzisiaj wolne,
to czy moglibyśmy wybrać się razem na Pokątną?
- Eee… Oczywiście Molly. -
odpowiedział Artur zaskoczony tym, że żona przerwała mu wypowiedź, ale gdy
tylko zerknął na Hermionę dłubiącą widelcem w talerzu, zorientował się, że
chyba nie powinien o nic wypytywać.
- Bardzo się cieszę - powiedziała
pani domu i uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z elokwencji męża.
***
"Muszę znaleźć pracę i jakieś
lokum." - Pomyślała Hermiona wertując Proroka
Codziennego. Dotarła w końcu do tego, czego szukała, do ogłoszeń pracy. Rozsiadła
się w wygodnie w fotelu, a gazetę położyła na stoliku znajdującym się tuż obok
niego.
- Hm… To nie. To też nie. To na
pewno nie. - Wyliczała mrucząc sobie pod nosem. - O! To jest interesujące! - Krzyknęła
w końcu do siebie.
-Co takiego? - W drzwiach pojawił
się George.
-Przeglądam ogłoszenia pracy. -
Odparła Hermiona zwijając gazetę. - Muszę się czymś zająć i wynająć coś
własnego, nie mogę siedzieć wam na głowie.
-Daj spokój. - Powiedział George i
usiadł na fotelu po drugiej stronie stolika. - Jesteś jak członek rodziny,
zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce. Jak wróci Ginny możesz spać w moim łóżku
- dodał z zawadiacką miną i puścił do niej oczko.
Hermiona pomyślała, że Georg to
niesamowicie silna psychicznie osoba. Umarł jego brat- jego kompan, najlepszy
przyjaciel, wspólnik, a on otrząsnął się z tego i w tym momencie żyje
normalnie. Spojrzała na niego jak dmuchał na herbatę, którą trzymał w dużym,
pomarańczowym kubku.
- Jeśli nie zdążę się wyprowadzić do
powrotu Ginny to z chęcią przyjmę twoją propozycję - powiedziała robiąc zalotną
minkę. Georg spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z
Hermioną?! - wyszeptał rudzielec udając przerażenie.
- Pożarłam ją! Ale przedtem ogoliłam
jej głowę na łyso, żeby mieć zapas do eliksiru wielosokowego! -powiedziała
Hermiona również szeptem nachylając się nad stolikiem w stronę Georga.
-W sumie… Podoba mi się ta zmiana. -
Georg również nachylił się nad stolikiem i spojrzał na usta dziewczyny, które
ta nieznacznie przygryzła, gdyż poczuła delikatny, niezidentyfikowany dreszcz
przechodzący jej ciało. Jej policzki zaróżowiły się, a ona sama odsunęła się
gwałtownie upuszczając na podłogę gazetę, która spoczywała na jej kolanach.
Dziewczyna odchrząknęła, wstała,
podniosła gazetę i idąc w stronę schodów powiedziała:
- Idę się przebrać, muszę się wybrać
na Pokątną.
-Może dotrzymać ci towarzystwa? -
zapytał Georg odstawiając kubek na stoliku i podchodząc do Hermiony.
-Dlaczego nie? - odparła i czym
prędzej uciekła do pokoju, który aktualnie zajmowała, bo sytuacja, która przed
chwilą miała miejsce była dziwna. Bardzo dziwna. Hermiona musiała to sobie
przeanalizować - najlepiej w samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz