niedziela, 14 stycznia 2018

Rozdział Drugi


            - Na gacie Merlina. Co się dzieje z moją głową? - Wyszeptał Ron zaraz po przebudzeniu. Pierwsza rzecz, którą chciał zidentyfikować, to miejsce swojego aktualnego pobytu, ale żeby to zrobić musiał najpierw otworzyć oczy.
            Powoli i z ogromnym wysiłkiem spróbował odkleić od siebie powieki. Rozmazany obraz nie przedstawiał w zasadzie niczego konkretnego, ale po kilku mrugnięciach zaczynał nabierać ostrości, a on sam zastanawiał się, kto nad nim stoi. Kiedy udało mu się odzyskać upragnioną ostrość stwierdził, że to nie ktoś, a coś nad nim stoi. A konkretniej - żółty fotel Ginny.
            - Co jest grane? - Zapytał sam siebie.
            -Właśnie, co jest grane? - Usłyszał jęk dochodzący z drugiego końca pokoju.
            Ron zaczął zastanawiać się, czy nie ma przypadkiem halucynacji, bo w pokoju nie było nikogo oprócz niego samego, ale jego wątpliwości zostały rozwiane, kiedy z szafy z głośnym "Ała" wypadł Harry.
            -Stary, coś ty tam właściwie robił? - Zapytał Ron nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację.
            -Sam chciałbym wiedzieć… - powiedział zaskoczony Harry i podniósł się z podłogi. - Dobrze, że chociaż moje okulary zostały na swoim miejscu - ucieszył się Harry i zaczął poprawiać lekko przekrzywiony przedmiot swojej radości.
            - O widzę, że już wstaliście - w drzwiach pokoju pojawiła się Hermiona, która wcale nie wyglądała jakby jej poranek, chociaż w najmniejszym stopniu przypominał ten, który przeżyli chłopcy.
            -Hermiono… - zaczął Ron. Nie chciał, co prawda znów wyjść na tego mniej poinformowanego, ale ciekawość wzięła górę. - Czy ty wiesz, co się tutaj stało? Dlaczego ja leżę pod fotelem, a Harry był w szafie?
            - Nic nie pamiętacie z dzisiejszej nocy? - Hermiona wyszczerzyła się na wspomnienie ostatnich wydarzeń i spojrzała na chłopaków, którzy smętnie pokręcili głowami na znak swojej niewiedzy. - Ah chłopcy, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie z was jeszcze dzieciaki. - Powiedziała dziewczyna i usiadła na łóżku. - Rozmawialiśmy pijąc Ognistą Whiskey o przeróżnych rzeczach. W końcu zeszło na temat zabaw, w które bawią się dzieci mugoli i dzieci czarodziejów. Harry i ja doszliśmy do wniosku, że zabawa w chowanego była jedną z najlepszych, a ty - tu Hermiona uniosła brwi i uśmiechnęła się do Rona - koniecznie chciałeś ją wypróbować.
            - Hehe - zaśmiał się szyderczo Harry.
            - Na twoim miejscu bym się tak nie śmiała Harry, bo ty schowałeś się do szafy, - powiedziała Herremu Hermiona. - A Ronald wlazł pod fotel, nie wiem w zasadzie, co sobie myślałeś, że jesteś taki mały, czy taki żółty? - Zwróciła się do rudzielca śmiejąc się półgębkiem.
            -A ty? Co ty zrobiłaś w tym czasie? - Zapytał zaczerwieniony Ron chcąc zmienić temat na taki, który mniej go będzie kompromitował.
            -A ja poszłam do twojego łóżka spać - odpowiedziała Hermiona tym razem nie wytrzymując i śmiejąc się do rozpuku. - A teraz chodźcie jeść, śniadanie gotowe. - Zakończyła swoją wypowiedź, gdy trochę opanowała napad radości.
            Chłopcy zaczęli gramolić się z podłogi ze zwieszonymi ze wstydu głowami, choć w duchu sami z siebie mieli ubaw po pachy.
            Hermiona zaś doszła do wniosku, że nigdzie nie czuje się tak dobrze, jak w towarzystwie tych dwóch młodych mężczyzn. To oni podnoszą ją każdego dnia na duchu, to dzięki nim ma odwagę kroczyć twardo po ziemi i nie dawać się pokonać trudnościom losu. I wreszcie, to oni sprawiają, że jej ostatnie przeżycia wydają się odległym wspomnieniem.
            Dziewczyna spojrzała przez ramię na obiekty swoich rozmyślań i doszła do wniosku, że kocha te duże dzieci. Harry szedł drapiąc się po głowie z miną mówiącą, że przez długi czas nie zamierza spożywać alkoholu, a tuż za nim wlókł się Ron śmiejący się pod nosem, zapewne z własnej  głupoty.
            -Witaj Harry, cześć Ron. Cud, że Hermionie udało się was dobudzić. - Przywitał się z chłopcami Artur Weasley.
            - Cud, że Hermiona w ogóle ich ZNALAZŁA - dodał ze śmiechem George akcentując ostatnie słowo. Harry i Ron spojrzeli na siebie, widocznie ich nocna zabawa była wszystkim doskonale znana.
            - Wstaliście wreszcie - powiedziała Molly, która właśnie weszła do kuchni. - Jedzcie, naleśniki zaraz wam wystygną.
            - Więc Hermiono…- Zaczął pan Weasley, co natychmiast przerwała mu jego żona:
            -Arturze, skoro masz dzisiaj wolne, to czy moglibyśmy wybrać się razem na Pokątną?
            - Eee… Oczywiście Molly. - odpowiedział Artur zaskoczony tym, że żona przerwała mu wypowiedź, ale gdy tylko zerknął na Hermionę dłubiącą widelcem w talerzu, zorientował się, że chyba nie powinien o nic wypytywać.
            - Bardzo się cieszę - powiedziała pani domu i uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z elokwencji męża.

***
            "Muszę znaleźć pracę i jakieś lokum." - Pomyślała Hermiona wertując Proroka Codziennego. Dotarła w końcu do tego, czego szukała, do ogłoszeń pracy. Rozsiadła się w wygodnie w fotelu, a gazetę położyła na stoliku znajdującym się tuż obok niego.
            - Hm… To nie. To też nie. To na pewno nie. - Wyliczała mrucząc sobie pod nosem. - O! To jest interesujące! - Krzyknęła w końcu do siebie.
            -Co takiego? - W drzwiach pojawił się George.
            -Przeglądam ogłoszenia pracy. - Odparła Hermiona zwijając gazetę. - Muszę się czymś zająć i wynająć coś własnego, nie mogę siedzieć wam na głowie.
            -Daj spokój. - Powiedział George i usiadł na fotelu po drugiej stronie stolika. - Jesteś jak członek rodziny, zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce. Jak wróci Ginny możesz spać w moim łóżku - dodał z zawadiacką miną i puścił do niej oczko.
            Hermiona pomyślała, że Georg to niesamowicie silna psychicznie osoba. Umarł jego brat- jego kompan, najlepszy przyjaciel, wspólnik, a on otrząsnął się z tego i w tym momencie żyje normalnie. Spojrzała na niego jak dmuchał na herbatę, którą trzymał w dużym, pomarańczowym kubku.
            - Jeśli nie zdążę się wyprowadzić do powrotu Ginny to z chęcią przyjmę twoją propozycję - powiedziała robiąc zalotną minkę. Georg spojrzał na nią z niedowierzaniem.
            - Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną?! - wyszeptał rudzielec udając przerażenie.
            - Pożarłam ją! Ale przedtem ogoliłam jej głowę na łyso, żeby mieć zapas do eliksiru wielosokowego! -powiedziała Hermiona również szeptem nachylając się nad stolikiem w stronę Georga.
            -W sumie… Podoba mi się ta zmiana. - Georg również nachylił się nad stolikiem i spojrzał na usta dziewczyny, które ta nieznacznie przygryzła, gdyż poczuła delikatny, niezidentyfikowany dreszcz przechodzący jej ciało. Jej policzki zaróżowiły się, a ona sama odsunęła się gwałtownie upuszczając na podłogę gazetę, która spoczywała na jej kolanach.
            Dziewczyna odchrząknęła, wstała, podniosła gazetę i idąc w stronę schodów powiedziała:
            - Idę się przebrać, muszę się wybrać na Pokątną.
            -Może dotrzymać ci towarzystwa? - zapytał Georg odstawiając kubek na stoliku i podchodząc do Hermiony.

            -Dlaczego nie? - odparła i czym prędzej uciekła do pokoju, który aktualnie zajmowała, bo sytuacja, która przed chwilą miała miejsce była dziwna. Bardzo dziwna. Hermiona musiała to sobie przeanalizować - najlepiej w samotności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz