-Już
czas… - młoda, szczupła kobieta podbiegła w stronę schodów, wychyliła się za
poręcz i nadstawiła ucha - Uff… Nikogo nie ma… - szybkim krokiem zbiegła na dół. Wbiegła do
kuchni, rozejrzała się i z metalowego pudełka stojącego na szafce wzięła kilka
ciasteczek. Zamknęła pudełko i z powrotem rzuciła się biegiem na górę.
"Nie
chcę się bać. To już ostatnia próba. Dzisiaj nie zawiodę samej siebie. Zemszczę
się." -Pomyślała, a rumieńce buńczuczności wystąpiły na jej policzkach.
Wzięła ulubioną Historię Hogwartu i czytając wracała do najlepszych lat jej
życia. Lat, kiedy stawała oko w oko ze śmiercią, ale tak rzadko czuła strach.
Teraz był on jej niemalże jak kochanek. Samotna łza spłynęła po jej nosie i
zatrzymała się na wargach. Kobieta przymrużyła oczy i zlizała słoną ciesz z
ust.
-Hermiona!
- Usłyszała ryknięcie z dołu. Zdrętwiała i całkiem straciła nie tylko kolory,
ale także cały zapał. Teraz ogarnęło ją przerażenie. - Zejdź na dół!
Podniosła
się i z całej siły uderzyła się w twarz - "To twoja ostatnia szansa!"
- Krzyknęła na siebie w duchu. Wyjęła ukrytą pod materacem różdżkę, tyle czasu
zajęło jej odszukanie atrybutu czarownicy. Wsunęła ją za spodnie, przy plecach.
"Nie zobaczy jej, dam sobie radę, jestem przecież Hermioną Granger!".
Powoli wyszła z pokoju. Z każdym krokiem coraz mniej się trzęsła, czuła
narastający gniew, który zebrał się przez ostatni rok, czuła żal, że to ona
musiała tak cierpieć, kiedy nikt nawet o tym nie wiedział. Weszła do salonu z
pochyloną głową, tak, żeby nie zauważył ognia palącego jej twarz. Siedział na fotelu ustawionym tak, że
widziała tylko jego profil. Patrzył przez okno w jasny mrok zimowego wieczoru.
-Znowu
zjadłaś moje ciastka- powiedział spokojnie, ale w jego głosie był gniew większy
niż zwykle. Zawsze tak mówił. Ten przerażająco spokojny ton i to coś w oczach…
Szaleństwo. Zamarła, bała się, że nie da rady. Wstał i z rękami w kieszeniach
powoli szedł w jej stronę.
Gdy
wreszcie się zatrzymał paradoksalnie delikatnie uniósł jej podbródek i
wymierzył siarczysty policzek. Nie złapała się za niego. Musiała pilnować
różdżki. To wreszcie musi się skończyć. Ponieważ nie zareagowała, zaśmiał się,
śmiechem tak brutalnym i pełnym pogardy, aż poczuła ciarki na plecach.
-
Taka jesteś twarda? Klękaj.- rozkazał. Ona nie chciała. Nie zrobiła tego. Był
od niej dużo wyższy i silniejszy, więc siłą zmusił ją do klęknięcia położywszy
ręce na jej ramionach. Nie opierała się. Posłusznie klęknęła. Rozpiął rozporek,
wyjął swojego członka i wepchnął jej siłą głęboko do gardła, głośno przy tym
jęcząc. Po niespełna minucie doszedł w jej ustach. Nie połknęła jego nasienia,
nadal trzymała je w ustach. Zapiął rozporek i pogłaskał ją po głowie.
-
Grzeczna dziewczynka, obiecaj tatusiowi, że już nie będziesz podkradała
ciasteczek- powiedział ochryple. Kiwnęła głową, na co on odwrócił się
zmierzając w stronę swojego fotela. Drżącą ręką wyjęła różdżkę. Wymierzyła nią
w swojego ojca i cały strach ustąpił. Znowu czuła się pewnie, a jej serce
wypełniła rządza zemsty.
"Petrificus totalus" - zaklęła ojca
używając magii niewerbalnej. Delikatny promień wystrzelił z różdżki dziewczyny
i trafił jej ojca, który w efekcie upadł na ziemię. Podłoga się zatrzęsła od
jego ciężaru. Hermiona podeszła w jego stronę i kopnięciem odwróciła jego ciało
na plecy - nie wiedziała skąd w niej tyle siły. Popatrzyła na niego. Wiedziała,
że ją słyszy i widzi, widziała strach w jego oczach, kiedy wpatrywał się w
wycelowaną w niego różdżkę.
Z jego czoła ciekła krew gęstym, brunatnym
strumieniem. Splunęła na niego jego własnym nasieniem, które ciągle trzymała w
ustach sprawiając, że krew i sperma połączyły się tworząc na jego twarzy różowe
smugi.
-
Tatuś był niegrzeczny i tatuś musi zostać ukarany - powiedziała Hermiona
słodkim głosikiem.
Rozpięła
jego spodnie i ściągnęła je na wysokość kolan. Stojąc nad nim rozkoszowała się
chwilą, kiedy widziała przerażenie w jego oczach. Uśmiechnęła się do niego i
kolejnym kopniakiem odwróciła go z powrotem na brzuch.
-Teraz
tatuś przekona się, że nie tylko tatuś ma prawo do karania.- Powiedziała
uśmiechając się niewinnie. Podeszła po butelkę piwa, która stała na stoliku
obok fotela. - Ohh… Szkoda by było, żeby to piwko się zmarnowało. - Mówiła idąc
w stronę ojca i patrząc na prawie pełną butelkę piwa. Stanęła nad wyciągniętym
ciałem mężczyzny i głośno zastanawiała się, co powinna z tym zrobić:
-
Może powinnam je wypić? Nie, przecież ja nie lubię MUGOLSKIEGO piwa, ale taki
zapijaczony MUGOL z pewnością chętnie przyjmie taką buteleczkę!
Jej
wzrok i głos wyrażały obłęd. Usta wykrzywił szaleńczy uśmiech, nie zważając na
to, że wylewa piwo wszędzie dokoła wepchnęła butelkę prosto w odbyt mężczyzny.
Usłyszała zduszony jęk, co skwitowała jeszcze szerszym uśmiechem. Ponieważ
ciało mężczyzny było niesamowicie sztywne, dziewczyna miała utrudnione zadanie,
ale z uporem wciskała butelkę między jego pośladki, w końcu ręce odmówiły jej
posłuszeństwa i uznała, że ma dość. Wstała i kopniakiem znów odwróciła jego
ciało. Z satysfakcją zobaczyła jego brudną twarz i zaczerwienione od łez oczy.
-
Teraz tatuś już wie, że nie można nikogo krzywdzić. - znów się uśmiechnęła.
Podeszła do stolika, z którego wcześniej wzięła piwo i wyciągnęła papierosa z
paczki. Zapaliła go za pomocą różdżki i z rozkoszą zaciągnęła się dymem.
Obrzuciła ojca ostatnim spojrzeniem i poszła zapakować wszystkie niezbędne jej
rzeczy do małego plecaka, który potraktowała zaklęciem zmniejszająco-
zwiększającym.
Cześć ;) Wow nie tego się spodziewałam, nie po Hermionie... Szkoda mi jej i dobrze, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Szkoda tylko, że Prolog jest tak krótko i tak mało wyjaśnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam także do siebie: our-desires.blogspot.com ;D
Celowo prolog jest tak krótki, wszystko wyjaśni się z czasem :)
UsuńPozdrawiam :)