sobota, 13 stycznia 2018

Prolog


-Już czas… - młoda, szczupła kobieta podbiegła w stronę schodów, wychyliła się za poręcz i nadstawiła ucha - Uff… Nikogo nie ma… -  szybkim krokiem zbiegła na dół. Wbiegła do kuchni, rozejrzała się i z metalowego pudełka stojącego na szafce wzięła kilka ciasteczek. Zamknęła pudełko i z powrotem rzuciła się biegiem na górę.
"Nie chcę się bać. To już ostatnia próba. Dzisiaj nie zawiodę samej siebie. Zemszczę się." -Pomyślała, a rumieńce buńczuczności wystąpiły na jej policzkach. Wzięła ulubioną Historię Hogwartu i czytając wracała do najlepszych lat jej życia. Lat, kiedy stawała oko w oko ze śmiercią, ale tak rzadko czuła strach. Teraz był on jej niemalże jak kochanek. Samotna łza spłynęła po jej nosie i zatrzymała się na wargach. Kobieta przymrużyła oczy i zlizała słoną ciesz z ust.
-Hermiona! - Usłyszała ryknięcie z dołu. Zdrętwiała i całkiem straciła nie tylko kolory, ale także cały zapał. Teraz ogarnęło ją przerażenie. - Zejdź na dół!
Podniosła się i z całej siły uderzyła się w twarz - "To twoja ostatnia szansa!" - Krzyknęła na siebie w duchu. Wyjęła ukrytą pod materacem różdżkę, tyle czasu zajęło jej odszukanie atrybutu czarownicy. Wsunęła ją za spodnie, przy plecach. "Nie zobaczy jej, dam sobie radę, jestem przecież Hermioną Granger!". Powoli wyszła z pokoju. Z każdym krokiem coraz mniej się trzęsła, czuła narastający gniew, który zebrał się przez ostatni rok, czuła żal, że to ona musiała tak cierpieć, kiedy nikt nawet o tym nie wiedział. Weszła do salonu z pochyloną głową, tak, żeby nie zauważył ognia palącego jej twarz.  Siedział na fotelu ustawionym tak, że widziała tylko jego profil. Patrzył przez okno w jasny mrok zimowego wieczoru.
-Znowu zjadłaś moje ciastka- powiedział spokojnie, ale w jego głosie był gniew większy niż zwykle. Zawsze tak mówił. Ten przerażająco spokojny ton i to coś w oczach… Szaleństwo. Zamarła, bała się, że nie da rady. Wstał i z rękami w kieszeniach powoli szedł w jej stronę.
Gdy wreszcie się zatrzymał paradoksalnie delikatnie uniósł jej podbródek i wymierzył siarczysty policzek. Nie złapała się za niego. Musiała pilnować różdżki. To wreszcie musi się skończyć. Ponieważ nie zareagowała, zaśmiał się, śmiechem tak brutalnym i pełnym pogardy, aż poczuła ciarki na plecach.
- Taka jesteś twarda? Klękaj.- rozkazał. Ona nie chciała. Nie zrobiła tego. Był od niej dużo wyższy i silniejszy, więc siłą zmusił ją do klęknięcia położywszy ręce na jej ramionach. Nie opierała się. Posłusznie klęknęła. Rozpiął rozporek, wyjął swojego członka i wepchnął jej siłą głęboko do gardła, głośno przy tym jęcząc. Po niespełna minucie doszedł w jej ustach. Nie połknęła jego nasienia, nadal trzymała je w ustach. Zapiął rozporek i pogłaskał ją po głowie.
- Grzeczna dziewczynka, obiecaj tatusiowi, że już nie będziesz podkradała ciasteczek- powiedział ochryple. Kiwnęła głową, na co on odwrócił się zmierzając w stronę swojego fotela. Drżącą ręką wyjęła różdżkę. Wymierzyła nią w swojego ojca i cały strach ustąpił. Znowu czuła się pewnie, a jej serce wypełniła rządza zemsty.
"Petrificus totalus" - zaklęła ojca używając magii niewerbalnej. Delikatny promień wystrzelił z różdżki dziewczyny i trafił jej ojca, który w efekcie upadł na ziemię. Podłoga się zatrzęsła od jego ciężaru. Hermiona podeszła w jego stronę i kopnięciem odwróciła jego ciało na plecy - nie wiedziała skąd w niej tyle siły. Popatrzyła na niego. Wiedziała, że ją słyszy i widzi, widziała strach w jego oczach, kiedy wpatrywał się w wycelowaną w niego różdżkę.
 Z jego czoła ciekła krew gęstym, brunatnym strumieniem. Splunęła na niego jego własnym nasieniem, które ciągle trzymała w ustach sprawiając, że krew i sperma połączyły się tworząc na jego twarzy różowe smugi.
- Tatuś był niegrzeczny i tatuś musi zostać ukarany - powiedziała Hermiona słodkim głosikiem.
Rozpięła jego spodnie i ściągnęła je na wysokość kolan. Stojąc nad nim rozkoszowała się chwilą, kiedy widziała przerażenie w jego oczach. Uśmiechnęła się do niego i kolejnym kopniakiem odwróciła go z powrotem na brzuch.
-Teraz tatuś przekona się, że nie tylko tatuś ma prawo do karania.- Powiedziała uśmiechając się niewinnie. Podeszła po butelkę piwa, która stała na stoliku obok fotela. - Ohh… Szkoda by było, żeby to piwko się zmarnowało. - Mówiła idąc w stronę ojca i patrząc na prawie pełną butelkę piwa. Stanęła nad wyciągniętym ciałem mężczyzny i głośno zastanawiała się, co powinna z tym zrobić:
- Może powinnam je wypić? Nie, przecież ja nie lubię MUGOLSKIEGO piwa, ale taki zapijaczony MUGOL z pewnością chętnie przyjmie taką buteleczkę!
Jej wzrok i głos wyrażały obłęd. Usta wykrzywił szaleńczy uśmiech, nie zważając na to, że wylewa piwo wszędzie dokoła wepchnęła butelkę prosto w odbyt mężczyzny. Usłyszała zduszony jęk, co skwitowała jeszcze szerszym uśmiechem. Ponieważ ciało mężczyzny było niesamowicie sztywne, dziewczyna miała utrudnione zadanie, ale z uporem wciskała butelkę między jego pośladki, w końcu ręce odmówiły jej posłuszeństwa i uznała, że ma dość. Wstała i kopniakiem znów odwróciła jego ciało. Z satysfakcją zobaczyła jego brudną twarz i zaczerwienione od łez oczy.
- Teraz tatuś już wie, że nie można nikogo krzywdzić. - znów się uśmiechnęła. Podeszła do stolika, z którego wcześniej wzięła piwo i wyciągnęła papierosa z paczki. Zapaliła go za pomocą różdżki i z rozkoszą zaciągnęła się dymem. Obrzuciła ojca ostatnim spojrzeniem i poszła zapakować wszystkie niezbędne jej rzeczy do małego plecaka, który potraktowała zaklęciem zmniejszająco- zwiększającym.


2 komentarze:

  1. Cześć ;) Wow nie tego się spodziewałam, nie po Hermionie... Szkoda mi jej i dobrze, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Szkoda tylko, że Prolog jest tak krótko i tak mało wyjaśnia.
    Pozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam także do siebie: our-desires.blogspot.com ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo prolog jest tak krótki, wszystko wyjaśni się z czasem :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń